Blog

Sława Ukraini

20 listopada 2017

Siódme urodziny Craftona i drugie urodziny Photlera postanowiliśmy uczcić tuż za naszą wschodnią granicą, na Ukrainie. Świętowanie zaczęliśmy w naszym biurze wieczorem urodzinowym beforkiem ;-). Następnie zapakowaliśmy się do autokaru i zanim się obejrzeliśmy znaleźliśmy się w Bieszczadach.

Bieszczady nie były dla nas łaskawe, pogoda była istnie jesienna. Jednak mimo przeciwności postanowiliśmy wejść na Tarnicę – najwyższy szczyt Bieszczad. Bohaterem naszej 3 i pół godzinnej górskiej wyprawy został Michał, który ponad 1300 metrowe podejście na szczyt pokonał w trampkach. Na samym szczycie strasznie wiało ale widoki na zamglone góry wynagrodziły nam wszystkie niedogodności. Brudni i umierający ze zmęczenia ruszyliśmy w dalszą drogę. Dalej… na Ukrainę.


Na samej granicy nie było większych problemów, odprawa przebiegła sprawnie. To co wszyscy zauważyli, to różnice w ukraińskich krajobrazach. Od razu po przejeździe na ukraińską stronę w oczy rzucały się „charakterystyczna” architektura, dziurawe drogi i wszędzie panująca ciemność. Pełni obaw o nasze życie i o to czy uda nam się przetrwać kolejne dni dotarliśmy do Lwowa.


Jednak miasto bardzo pozytywnie zaskoczyło nas. Wszystkiego dopełniła przepyszna ukraińska kuchnia, której mogliśmy spróbować jeszcze tego samego wieczora w jednej z lepszych ukraińskich restauracji Dim Legend. Mieliśmy chwilę na złapanie oddechu, a następnie jak na prawdziwe urodziny przystało imprezowaliśmy przy pszenicznym ukraińskim piwie do białego rana.



Po śniadaniu w hotelu, na którym mieliśmy okazję spróbować pysznych dżemów sławnych na całą Ukrainę, rozpoczęliśmy zwiedzanie Lwowa. Na początek-panorama z góry zamkowej, specjalnie dla nas na chwilę przestał padać deszcz, a widoki były jeszcze piękniejsze. Wypiliśmy kawę w słynnej kawiarni Kulczyckiego (przodek naszego CEO ;-), zwiedziliśmy fabrykę czekolady. Aż ciężko uwierzyć, że te piękne rzeczy są przeznaczone do jedzenia.


Następnie udaliśmy się na cmentarz Łyczakowski, który został zaprojektowany wśród drzewostanu dającego niepowtarzalny klimat. Wracając z cmentarza, mieliśmy okazję podróżować 200 letnim tramwajem, niektórzy mieli obawy co do bezpieczeństwa w trakcie jazdy, ale przeżycie było niesamowite.


Po dość długim spacerze, niesamowicie głodni udaliśmy się do „Kryjówki”. Jest to bardzo popularna restauracja w podziemiach Lwowa, do której po odstaniu godziny w kolejce można wejść jedynie po podaniu hasła: "Sława Ukraini". W restauracji panuje antyrosyjski klimat, a dania rzucane są na stół w ekspresowym tempie na wojskowej zastawie. Kryjówka jest patrolowana przez wojskowych, którzy raz na jakiś czas zmuszają niektóre osoby do opuszczenia lokalu w trakcie jedzenia...


Oczywiście podczas tych paru dni we Lwowie mieliśmy czas na zakupy słoniny w czekoladzie i spróbowanie najlepszego bigosu w naszym życiu. Następnie wsiedliśmy do autokaru i po 14 godzinach bezproblemowej jazdy (podziękowania dla naszych kierowców) byliśmy w Poznaniu.


Urodziny zdecydowanie można zaliczyć do udanych, właśnie jesteśmy w trakcie tworzenia nowych galerii na Photlerze z bieszczadzkimi krajobrazami i lwowską architekturą. My już szukamy inspiracji na kolejny wyjazd, może macie jakieś pomysły? A może chcielibyście dołączyć do naszej ekipy i pojechać z nami na kolejny wyjazd? ;-)